Wrzesień to zawsze trudny dla rodziców i dzieci miesiąc, w którym trzeba wejść w nowy rytm dnia, wcześniej wstawać (wypadałoby też wcześniej kłaść się spać dla równowagi), ułożyć grafiki wszystkich członków rodziny w logistyczną całość, załatwić tysiąc pomniejszych spraw. To też jeden z tych okresów w ciągu roku, w których z wzmożoną siłą odzywa się stres. Dlaczego? Zaczyna się wir, czas przyspiesza, pogoda jakoś nie zachęca, a na dodatek otwieramy się na to co dookoła chce nas przytłoczyć (wizja egzaminów, nowe przedmioty, większe wymagania i oczekiwania, więcej, lepiej, sprawniej…) To co poukładaliśmy sobie w głowie na urlopie, spokój, który obiecaliśmy sobie zachować, często już pod koniec września okazuje się być wyczerpanym…
Pod koniec sierpnia zrobiliśmy z dziećmi podsumowanie wakacji. Mieli się zastanowić, co zapamiętają z tego czasu i czego nauczyli się o sobie. Posłuchajcie! Franek był dumny, że poradził sobie na obozie, nabył pewności, że w każdej sytuacji, kiedy zacznie szukać pomocy i działać, zmienia położenie, w którym się znalazł. Przykład? Wyruszyli zastępem pięciu chłopców do wsi, gdzie mieli znaleźć sołtysa i zrobić sobie z nim zdjęcie, znaleźć ptaka większego od człowieka, znaleźć i poznać historię paru pobliskich punktów i wymienić się na coś przydatnego, mając tylko jedną zapałkę. Zadania wykonali, poznali wielu przemiłych ludzi, odkrywając, że uśmiechem i rozmową przeszli z zapałki, przez siatkę zakupową, żetony do wózków, cukierki, bryloczki, aż do kalkulatora:) Po południu byli już bardzo głodni i zmęczeni, do obozu był jeszcze kawał drogi. Zaczęli proponować pomoc, pracę w zamian za poczęstunek. W barze zamietli podjazdy i parking, powyrzucali wszytskie śmieci i zrobili recykling, w zamian zostali ugoszczeni pierogami, mięskiem z buraczkami i sokiem. Przed obozem Franek obawiał się nocnych alarmów mundurowych, bał się, że nie zdąży. Po obozie wie, że jest zorganizowany, szybki oraz że działając drużynowo wykona każde zadanie. Ola dowiedziała się, że tak naprawdę wcale się nie boi nieznanego, ciemnego i „strasznego” lasu, że śpiąc pod gołym niebem, mając do dyspozycji jedynie karimatę i śpiwór nie dość, że zaśnie bez strachu, to jeszcze się wyśpi, ugotuje z zastępem coś ciepłego w wykopanym i rozpalonym samodzielnie ognisku i wróci do obozu z tego zadania chętna na więcej. Mówiliśmy, że każde z nich , bo i Jagoda w szpitalu, miało swój obóz przetrwania i zachowało się tak dzielnie!





Mnie też wrzesień zaczął już „nadjadać”. Usiadłam więc jednego dnia i zaczęłam pisać listy do moich dzieci, które skończę pisać w czerwcu. Co w nich będzie? Te wszystkie drobne rzeczy pozaszkolne, kiedy wiem, że przezwyciężyli siebie, kiedy zawalczyli o siebie, kiedy spełnili jakiś swój drobny cel, kiedy pomogli:) I ani słowa o ocenach i szkole!
Jak wiecie Jagódka też wystartowała z szkołą:) Ale na naszych zasadach:) Jagoda zapisana jest do Ośrodka Rewalidacyjno Wychowawczego, w którym może kształcić się do pełnoletności i dłużej. Zdecydowaliśmy też, że z troski o nią wolimy, by większość zajęć odbywała się w domu. Terapeuci przyjeżdżają do Jagódki. Mamy też wyznaczone przez prowadzącą Jagodę panią pedagog tematy i zajęcia. Część tych zajęć realizuję sama , jako powiedzmy nasze zadanie domowe:) i taki mieszany system nam się sprawdza.





We wrześniu szczęśliwie ukończyliśmy również maraton po zaopatrzenie Jagody w sprzęt. Musieliśmy zakupić: ortezy (jeszcze w toku); gorset stabilizujący tułowie, większy fotelik samochodowy i większy wózek. Kwota była ogromna! Wiedząc, że czekają nas wydatki, odkładaliśmy pieniążki od trzech lat, to bez Was ni hu hu!!! Jagodowa Drużyno to zaszczyt być w Waszych myślach i sercach, a każde wsparcie, wpłata i 1% dodają nam skrzydeł, że kiedy przyjdzie kolejne wyzwanie, damy radę!





Dobrze, to jeszcze słowo na niedzielę;) takie do siebie, bo z tymi myślami chodzę bardzo często, żeby nie powiedzieć codziennie:) A powtarzane często urealnia się i zakorzenia w życiu
Kocham moje dziecko, męża, siebie za to, że JEST, za to jak się uśmiecha, jak dotyka, jak przytula, jak razem rozmawiamy, śmiejemy się, jesteśmy. Czasu mamy tak niewiele…i jedyne co w tym pędzącym świecie warto robić to KOCHAĆ