Niedługo połowa wakacji, chociaż razem z Jagodą liczymy dni lata, nie wakacji, bo Jagoda wakacji nie ma. W tygodniu nadal odbywają się jej zajęcia i dni mijają według całorocznego schematu. Mimo wszystko to lato różni się od poprzednich, bo w lipcu byłyśmy we dwie (oczywiście pod wieczór z pracy wracał tata, muszę wspomnieć, bo będzie czytał wpis i się oburzy, że jak to „we dwie”;) )
Wakacje 2001. Mam naście lat i niesamowite szczęście. Dzięki rodzicom i dziadkom byłam w Grecji, Tunezji i wielu regionach Włoch. Wszędzie gdzie jestem widzę niesamowicie piękne krajobrazy, inną roślinność, poznaję kulturę i zapamiętuję wiele, wiele z tego co zobaczę. Już rozumiem powiedzenie, że podróże kształcą. Marzę o tym, że kiedyś to ja zabiorę moje dzieci i pokażę im świat. Opowiem historie, które sama teraz poznaję i będzie jeszcze lepiej, bo czy może być coś piękniejszego niż doświadczać podróży z mężem i dziećmi?
Wakacje 2016. Nie wspominam już zeszłorocznych wakacji, które w większości spędziłam w szpitalu. Dzieci mieszkały u dziadków lub dziadkowie u nas. Czekałam na Jagodę. Zaliczyłam wtedy około pięciu wyjazdów z oddziału na porodówkę i na szczęście dopiero ten piąty zakończył ciążę. Nie wspominam ich bo, nota bene jestem wdzięczna, że razem z Jagodą przeżyłyśmy i szczęśliwie wróciłyśmy do domu. Nie wspominam też dlatego, że nie ma na to miejsca, są inne problemy. W te wakacje mieszkamy na Szpitalnej. Z Jagodą spędzamy łącznie siedem tygodni na oddziale. Ola kończy pierwszą klasę. Jedzie na pierwszą kolonię pod Poznaniem, a ja która zawsze ale to zawsze chciałam z dziećmi, dla dzieci, przy dzieciach, zdaję sobie sprawę, że lepiej, żeby wyjechała i coś przeżyła, niż czekała na nas w domu. Dodatkowo Ola ma prowadzić pamiętnik z wakacji…Żeby go zapełnić, kiedy wymieniamy się z mężem na oddziale , jadę z maluchami tramwajem na plac Mickiewicza, innym razem piekę placek i robimy piknik nad jeziorem lub jedziemy na wycieczkę rowerową. Zeszyt zapełnia się wspomnieniami na nasze ówczesne możliwości. Rok później wsadzam siedmiolatkę do pociągu i patrzę jak odjeżdża już z zuchenkami rozpoczynając przygodę z harcerstwem.
Wakacje 2022. Ola i Franek pakują się na obozy harcerskie. Każdy jedzie w swoją stronę ze swoją drużyną. Z jednej strony bardzo się cieszę , bo jestem dumna. Są samodzielni, sami potną żerdki i zbiją sobie prycze, będą mieli warty, obowiązki, pobudki, musztrę, warty kuchenne, będą zdobywać sprawności. Z drugiej strony boję się bo upały, wichury, połamane drzewa, porwania z lasu, zagubienia, utonięcia, zatrucia, no mogę wymieniać całą litanię niebezpieczeństw, które według mnie (matki histeryczki) czekają na obozach. Codziennie odmawiam litanię do Najdroższej Krwi Jezusa (bo lipiec) i proszę o ochronę dla dzieci. Budzę się każdej nocy , myśląc, czy wszystko jest u nich w porządku i odmawiam różaniec. W pierwszym tygodniu lipca każde z moich dzieci jest na obozie przetrwania, z tą różnicą, że dla Jagody jest to szpital… Ola była też pierwszy raz za granicą. W Wenecji. W tej samej Wenecji, którą byłam tak zauroczona i obiecałam sobie, że muszę pokazać ją dzieciom.
Dlaczego o tym piszę? Bo dzięki Bogu w końcu coś do mnie dotarło:) Oddałam bardzo wiele, żeby jak najlepiej opiekować się Jagodą i wszystko jest tego warte. Wiem, że wiele z moich marzeń i wakacji z dziećmi nie doszło i już nie dojdzie do skutku. Nie polecimy razem z Jagodą na ciepłe plaże, czy do europejskich stolic. Jeśli chcę żeby starsi zwiedzali, poznawali, przeżywali przygodę, muszę pozwolić im wypłynąć na te wody bez nas. Łatwo byłoby wpaść w tory użalania się nad sobą i poczucia jakiejś straty. A przecież dałam im coś znacznie piękniejszego i ważniejszego! Daliśmy dzieciom bezpieczny port, do którego zawsze mogą wrócić. Dom wypełniony miłością, który ma stać się ich fundamentem, tu są zakorzenieni i stąd mogą wyrastać ich własne odnogi, by zakwitać. Z Jagodą miałyśmy czas dla siebie, na niespieszne spacery, popołudniowe leniuchowanie na tarasie, czytanie sobie. I to jest też piękne i wartościowe:) Powiem Wam więcej! Zawsze kiedy patrzę wstecz ile było już wszelakich przeciwności losu, a jakie oni mają dobre, szczęśliwe wspomnienia wakacyjne i my, rodzice też, to jestem z nas DUMNA:))) Bo czasem niewiele, może znaczyć WIELE i tak trzeba żyć
To teraz zdjęcia




1-3 obozowe życie. 4- pierwsze wakacje Jagody w większości nieprzytomne (zrobiła przez te lata taką pracę! i tak się rozwinęła:))




1- to nie pasek all inclusive w hotelu, a segregacja pacjentów na SOR 2- najdzielniejsza kluseczka 3. Widok z naszego „apartamentu” 4- w końcu wrócili!




1- tak jak Jagoda jestem wdzięczna, że mieszkamy w takiej pięknej okolicy 2- to the moon and back 3- bujanie to najlepsza forma aktywności 4- jezioro „nasze”