Gonitwa myśli stale nam towarzyszy. Musimy nauczyć się względnie funkcjonować, wypełniać swoje obowiązki, będąc jednocześnie przytłoczonym codziennymi informacjami i krzywdą sąsiadów. Taką mamy jednak naturę, że chcemy dostrzegać te dobre aspekty naszego życia. Szukamy chwil, które pozwolą nam nie myśleć, nie martwić się, pozwolą nam zebrać znów siły. Okruchy cudu codzienności, to pierwsze śniadanie na dworze, rozwijające się pąki w wazonie, wycieczka po lesie, obecność bliskich, którzy spokojnie mogą zasypiać w swoich łóżkach.

Przyszła wiosna i oprócz upragnionych słonecznych promieni, przyniosła nam jakieś przesilenie Jagody. Budzi się około 1 w nocy i tak trwamy do 3.30 , czasem do 5, żeby obudzić się już o 6. Jest niespokojna i chyba to wina zębów, bo to niekończąca się historia…Nadal przebudowują się dziąsła, do których schodzą „szóstki”, „jedynki” pukają już, ale przebić się nie mogą. Do tego ilość infekcji powoduje, że wiele zajęć musi być odwoływanych, co również wpływa na Jagodowy „zjazd formy”. Jagoda, którą zawsze widzicie uśmiechniętą, ma silną traumę. Mianowicie wszystko co dotyczy wspomnień szpitalnych i choroby, wywołuje u niej napady paniki. Przykład? Wyciągam pulsoksymetr i przy oglądaniu bajki, głaszczę rączkę i niepostrzeżenie zakładam klips na palec. Sześciolatka nie da się oszukać. Zaczyna się płacz i lament, parametry skaczą jak szalone, Jagoda sinieje z lęku i uspakajanie zajmuje nam pół godziny. Są pewne zabronione zwroty, w jej obecności np: boli cię coś? ktoś jest chory, pani doktor. Czasem wystarczy niespodziewanie dla niej otworzyć opakowanie od strzykawki, wszelkie szelesty, kojarzą się jednoznacznie. Życie z traumą, kiedy jest się w pewien sposób nieuleczalnie chorym nie jest łatwe, a rolą opiekunów jest starać się, by o tej traumie zapominać na jak najdłużej.

/lubię to wiosenne zdjęcie Jagódki sprzed paru lat- widać jaki postęp zrobiły jej oczka, wtedy jeszcze zawsze przymknięte i mało co widzące/ /z pewnych przyczyn w tym miesiącu kąpiele Jagody musiały się przenieść na kuchenny blat:)/ /tata jeszcze musi popracować, a Jagoda kocha współuczestniczyć/

Wraz z proboszczem naszej parafii organizowaliśmy spotkanie integracyjne dla gości z Ukrainy. Upiekłyśmy ciasta i towarzyszyłyśmy, żeby pomóc znaleźć strony urządowe, rozkłady autobusów, a przede wszystkim, dać przestrzeń do wspólnej rozmowy. Brakowało mi słów, żeby powiedzieć cokolwiek, kiedy słychałam historii kobiet. Każda podkreślała, że nie chciała wyjeżdżać, ale dzieci, wnuki, ale bomby, drogi, ale ten strach… Nie widziały tego jak są dzielne i odważne, a raczej tłumaczyły się przed sobą, że uciekły… że zostawiły domy, pracę, mężów… Potem rozmawiałyśmy o potrzebach np: gdzie najbliżej można kupić piżamy, buty sportowe. Jest Pepco, jest zwykły sklep bieliźniany, jest też Auchan – powiedziałam, bo mieszkam od strony Poznania, gdzie to najbliższy i najwygodniejszy wybór, a w galerii są sklepy wielu sieciówek. W jednej sekundzie twarze moich rozmówczyń zmieniły się, zniknął uśmiech i usłyszałam krótkie i stanowcze „ni!” urywające wszytko. W czasie wojny i takie drobnostki, gdzie i od kogo coś kupię, są manifestacją i walką z agresorem.

Kiedy odwoziłam Ludę, którą poznałam najlepiej, przyznałam, że sama też się boję… – Agnieszka, nie bój się. Powiem ci, kiedy tu przybyłam, kiedy zobaczyłam jak Polacy pomagają, ile dają serca, pomyślałam, że to jest tak dużo dobra! Tego dobra , które tu zaistniało jest o wiele więcej niż zła. Dobro musi wygrać na świecie. Przeważy to zło. Dobro zwycięży.