Dlaczego mi się chce, choć wiadomo, że często mi się nie chce, jak każdemu.
To nie jest tak, że kiedy dzieci proszą o drugą partię pączków na tłusty czwartek, albo wspominają nasze domowe bale karnawałowe, licząc, że tegoroczny też się odbędzie, to ja na wszystko się zgadzam i biegnę niczym łania w promieniach słońca po kwiecistej łące.
Miałam w życiu parę sytuacji. Takich stawiających mnie pod ścianą i mam to szczęście, że mam dobrą pamięć.
Dokładnie pamiętam jak to jest leżeć miesiącami w łóżku, będąc zależnym od innych i marzyć o posprzątaniu swojej kuchni, zrobieniu sobie herbaty i zabraniu dzieci na spacer.
Wiem jak to jest czuć uciekające letnie dni, w których nie przytuli się swoich dzieci, nie wyjdzie na słońce, bo jedyną rzeczywistością jest szpitalna sala twoja lub szpitala dziecięcego.
Wiem jak to jest mieć zmrożony żołądek czekając na jakąć diagnozę i jak to jest poczuć, że dostało się drugie życie, że to jeszcze nie teraz.
I dzięki tej pamięci ja się bardzo mobilizuję do wszystkiego. Bo mogę. Bo mam na to dany czas.
Bo dzięki tym małym podróżom, wspólnemu pieczeniu, rozmowom, zabawom wiem, że nie marnuję czasu, który nie jest mi dany na zawsze.
I kiedy przychodzi taka chwila, kiedy myślę sobie, „czemu się starać?”, „czemu wymyślać, robić, jechać, napracować się”, to pytam sama siebie- „a co jeśli to ostatni raz?” przecież wydarzyć się może wzystko.
I znów znajduję w sobie wdzięczność, że mogę to wszystko zrobić i cieszyć się tym z rodziną.

Królowa Śniegu i jej lodowe berło

W pewien poniedziałek z braku czegokolwiek na obiad wyruszyliśmy w dół wsi do Pana Warzywko. Mimo południa byliśmy pierwszymi odważnymi, którzy przecierali szlak, co pchając wózek nie jest łatwe. Kiedy już upocona i zaparta rękoma pchałam te moje słodkie kilogramy, usłyszałam: „mamo, nie ma warzywniaka…”
Odetchnęłam głęboko, bardzo głęboko, obróciłam się i wpychałam wózek z powrotem na górkę mojej zaśnieżonej uliczki. Zgadnijcie gdzie jest jeszcze ulica, a gdzie już chodnik:)

Ponieważ przed nami podobno wiosenny front, na uczczenie tej przepięknej zimy podsumowanie naszych biegów piżamowych i nie tylko. I wiecie? Hartowanie zimnem faktycznie sprawia, że z upływem czasu, tego zimna już się tak nie odczuwa i jest…miło:)


Ola robiła nam testy na typy osobowości. W naszym domu mieszka flegmatyk, dwóch choleryków i dwoje sangwiników.
Kto jest kim?
Podpowiem, że siostry są po tych samych pieniądzach. Obie zapalają się jak zapałki do każdego pomysłu, obie : „tak! chcę! super! jupi! teraz! ” ; obie chichoczą i gadają nieustannie od świtu do nocy, najlepiej ze sobą; obie w sekundę mogą ze śmiechu przejść do rzewnego płaczu i obie porzucają swoje czynności, nie dokańczając ich tak szybko , jak szybko się za nie zabrały:)

I jest też Franek, który jest najbardziej wyciszony i powściągliwy z nas wszystkich, dokładnie doprowadza wszystkie swoje misje i plany do końca, a w grupie jest pracowitym tłem, typem do rany przyłóż.
Dlatego to on konstruuje budowle i miasta, przestrzenie, w których dziewczyny już tylko się bawią:)
Na zdjęciu ze swoim dziełem – Tower Bridge. Tego rodzaju puzzle przestrzenne dają przestrzeń do nauki o zabytkach i ciekawostkach sławnych miast.

Kochani!
Jeśli chcecie Jagódkę wspierać dalej, obserwować jej drogę przez kolejne lata życia, pomagając bardzo realnie, to zapraszam serdecznie do podzielenia się 1%, który zapewnia nam finansowanie rocznych kosztów leków, terapii, sprzętu i rehabilitacji. Szczegółowe informacje znależć możecie w zakładce „możesz pomóc”.
Dziękujemy!