– To co przyjedziecie do nas wszyscy? Z Jagódką oczywiście!

– Raczej nie, wolimy nie ryzykować. Ktoś z nas zostanie z nią w domu…

– Wpadniemy do Was!

– A jesteście zdrowi?

-Tak, trochę jeszcze kaszlemy ale to nic…

Przez ostatnie pięć lat przeprowadziliśmy setki takich dialogów. I za każdym razem było to dla nas trudne. Kochamy się spotykać. Zawsze chcieliśmy mieć dom pełen gości, dzieci, śmiechu. Ale po narodzinach Jagody wprowadziliśmy w domu stan epidemiczny, który trwa do dziś.

Nie raz bolało nas serce, że zabraniamy dzieciom wchodzić do Jagody.

Nie raz smucili się, że nie całujemy jej teraz w usta, nie chuchamy…

Było nam smutno w czasie niezliczonej ilości rodzinnych uroczystości, kiedy musieliśmy dzielić się tylko na delegację, albo w ogóle odmawialiśmy.

Czułam się źle, kiedy podstępnie wypytywałam czy koleżanka, kolega, dzieci nie mają smarków, nie chodzili do szkoły…

Często czułam, że ktoś nie rozumie naszych decyzji, uważa, że przesadzamy, że wymyślamy. Czułam się tą straszną, która wszystkiego zakazuje, goni stale do mycia rąk, przebierania się , izolacji…

Byliśmy takimi trochę ciężkimi przypadkami, którzy widzą te niewidzialne zagrożenia.

Przyznam Wam się do jeszcze czegoś: zdarzało mi się zwalniać dzieci ze szkoły kiedy były zdrowe, ale wiedziałam , że w klasie była grypa, wirusowe zapalenie płuc, kiedy nadchodziły święta i tworzyłam nad domem bańkę ochronną.

ZAWSZE WYBIERAŁAM WIĘKSZE DOBRO, JAKIM JEST OCHRONA ZDROWIA SZCZEGÓLNIE JAGÓDKI.

A teraz robią to wszyscy. Zarazki, wirusy, bakterie istnieją na prawdę. Wszyscy dowiadują się, że aby zapobiegać, trzeba ograniczać kontakty, trzeba myć ręce, że wirusy są na klamkach, na dłoniach (!).

Nie jesteśmy już w tej walce odosobnieni. Wszyscy nauczymy się na długo ostrożności i zrozumienia osób, które mają pod opieką chorego, malutkie dzieci, czy starszych, by nie narażać ich na dodatkową chorobę.

Jesteśmy w domu od dwóch tygodni. Czy się boimy?

To czym się martwię, to fakt, że Jagoda nie ma w tym czasie rehabilitacji…

Żadne niepełnosprawne dzieci, nie mają teraz terapii i to przyniesie swoje złe konsekwencje. Ale tak trzeba. Nawet gdyby, któraś nasza terapeutka chciała teraz do nas przyjechać- odmówilibyśmy.

Boję się, żeby nie wydarzyło się nic, co wymagałoby interwencji lekarza, czy hospitalizacji, bo nie wiem, co by nas teraz w szpitalu spotkało…

Czuję ogrom odpowiedzialności, którą muszę teraz podjąć, żeby jeszcze bardziej zadbać o Jagodziankę.

Nie chcę dopuścić do przykurczu jej ścięgien i mięśni. Nie chcę by traciła siły i swoją maleńką kondycję. Nie chcę by zapomniała tego, co wypracowała na terapiach.

Podwijam więc rękawy i…

DO DZIEŁA!!!!

Nie pozwalam , żeby lęk panoszył się teraz w naszym domu.

Dom ma być naszą przystanią, oazą, miejscem, gdzie czujemy się bezpieczni i szczęśliwi.

Dlatego nie włączamy telewizora. Dwa razy dziennie sprawdzamy wiadomości w telefonie, by znać panujące obostrzenia i komunikaty.

Mamy plan dnia, który pomaga dzieciom normalnie funkcjonować.

Wstajemy, robimy śniadanko, siadamy do lekcji. W południe oddychamy wiosną przed domem, wracamy do zadań, szykujemy obiad. Po jedzeniu pół godzinki dla słoninki, w czasie którym czytamy na głos dzieciom, bawimy się lub pracujemy w ogródku.

Po kolacji spotykamy się o 20.30 na rodzinnym różańcu i modlitwie.

Staramy się czarować rzeczywistość, ale wiecie… robimy to od dawna:)

Cieszymy się dzisiejszym dniem, bo DZIŚ jesteśmy zdrowi, DZIŚ możemy się sobą cieszyć, DZIŚ możemy realizować wszystkie, domowe pomysły.

Na koniec zostawiam Was z pięknym cytatem Franciszka, ale tego z Watykanu;)

„Dzisiaj przed snem pomyśl o dniu, w którym możemy znów wyjść na zewnątrz.

Jak się znów spotkamy, a możliwość wspólnych zakupów, będzie się wydawać wakacjami.

Pomyśl o czasie kiedy kawa w barze, uściski, widok spacerujących za rękę ludzi

bieganina roześmianych dzieci, powrócą do naszego życia.

Pomyśl o tym, że to co dzieje się teraz, będzie tylko wspomnieniem,

a nasze normalne, zwyczajne życie, będzie jak prezent- nieoczekiwany i piękny.

I pokochamy wszystko, co dotąd wydawało się oczywiste.

I będziemy wdzięczni za każdą sekundę.

Kąpiel w morzu, wschody i zachody słońca, tosty, śmiech.

Znowu będziemy się śmiać.

A to wszystko dzięki sile i odwadze każdego z Was.

Do zobaczenia wkrótce!”