Jesteśmy już za połową adwentu. To czas skupienia, wyciszenia, oczekiwania , ale… czy na pewno?
Kiedy ostatnio nie liczę już, która rozmowa telefoniczna przebiegła z nerwowym: „Aga, nie mam czasu! Pędzę! Nie ogarniam już rzeczywistości” to mnie przybiło.
Tak autentycznie zrobiło mi się smutno. Dlaczego?
Bo dzięki Jagodzie ja już nie pędzę. Nie muszę. Bo nie warto. Najważniejsze jest tu, teraz, obok mnie.
Tak, ja też w tygodniu jeżdżę z wywieszonym językiem bo grafik dzieci i połączenie kończącego się basenu z rozpoczynającym się kółkiem naukowym, wydaniem pięciu obiadów, dwóch diet w trzech turach i towarzyszenie w terapii Jagody jest sporą gimnastyką logistyczną. ALE
Doświadczenie bliskości śmierci, ciężkiej choroby, wielotygodniowych hospitalizacji nauczyło nas włączania czasowstrzymywacza.
Kiedy grozi nam zagubienie się w tym pędzie pytam sama siebie: po co to?
Czy życie mija Wam szybko? Za szybko? Czy przypomina walkę i wyścig, byle do następnego dnia?
Chciałabym dziś stanąć przed Wami i krzyczeć: Stop! Zatrzymajcie się! Nie potrzebujecie tego sprzątać tak dokładnie, Nie potrzebujecie tych wszystkich kupionych rzeczy, Nie potrzebujecie gnać jeszcze po to i po tamto.
Święta przyjdą i tak.
To nie ważne czy zastaną nas przy zbyt suto zastawionym stole czy przy jednej rybce z ziemniaczkami.
Jedyne co się liczy to ta osoba, którą tak kochamy.
Bo wiecie co jest największym bogactwem dzisiejszego człowieka?
Wiecie co jest droższe niż złoto, papiery wartościowe, diamenty i cała reszta, bo nie można tego kupić?
To CZAS.
I wiecie? Każdy z nas paradoksalnie ma go po równo. 24 godziny doby dla Ciebie i 24 godziny doby dla mnie.
Ostatnio przyszło mi do głowy, że to tak jakby każdy z nas rano otrzymał taką małą kuleczkę ciasta na pizzę. To ciasto to nasz czas. Ten kto nie dostrzega tego daru, bierze tę swoją kuleczkę, ładuje do kieszeni i leci już , bo obowiązki wzywają, wieczorem wyciąga ją i to nadal mała kuleczka, która szybko minęła i była niewystarczająca.
Jeśli ktoś tę kulkę weźmie rano w dłonie, dobrze się nad nią zastanowi, ogrzeje swoim ciepłem, to zacznie ją ugniatać, ściskać, pleść, aż dostrzeże, że można ją rozciąąągać!
Wieczorem okaże się, że tej kuleczki, o którą zadbaliśmy wystarczyło, by rozciągnąć na parę metrów! Teraz wydaje się o wiele bardziej wartościowa, przydatna, większa, dłuższa, ba jest jej tyle, że śmiało można się nią PODZIELIĆ!
Bo o to chodzi też w Święta. Ale nie tylko bo tak powinniśmy nauczyć się żyć.
Obdarowywać siebie i innych tym co mamy najcenniejszego – CZASEM.
Ważniejsze dla mnie od umytych okien, jest pojechanie do kogoś bliskiego i wypicie z nim herbaty, potrzymanie za rękę, ucałowanie.
Kiedy zaczął się adwent, modliliśmy się wieczorem i spytałam jak prawie co dzień dzieci, jakie mają dziś intencje. Franek powiedział: chcę modlić się za nadchodzące święta, żeby nikt z nas nie musiał być w szpitalu…
Proszę Cię, pomyśl już dziś o tym, żeby te Święta przeżyć w wdzięczności za to, że masz miłość wokół siebie, że jesteście razem, zatrzymajcie czas wspólną rozmową, przytuleniem, zanim okaże się, że święta, święta i … już po…
Zamiast potraw i dziesięciu prezentów przygotuj swoje serce, by znalazło spokój, radość, miłosierdzie.

Moje dzieci chodziły tak nakręcone, że najlepszy dzień to 1 grudnia, pytam dlaczego?
Bo zaczyna się adwent! I zadania!!!!!! Tak więc kalendarz made by mama musiał być:)
Niektóre zadania wydawało mi się, że ryzykuję i wymyślam za trudne, tymczasem już widzę, że wyszły najpiękniej:)



Staramy się żeby pod wieczór w domu włączać czasowstrzymywacz, który nada temu dniu jakości. Jakości w Miłości:)
Dzieci budują znów nasze „komnaty czytelnika” bo na tapecie mamy po kolei wszystkie baśnie Andersena, gramy w planszówki, wycinamy kartki świąteczne, idziemy na roraty, napisaliśmy listy do Gwiazdora lub gadamy w nieskończoność



Na koniec krótka informacja techniczna dla zepegowanych dzieci:)
Kochani, po pierwszym pół roku życia Jagody z pegiem stwierdzam- REWELACJA!
Pamiętacie lub nie, nasz pierwszy peg założony był od razu metodą balonikową, z podwiązanym żołądkiem do ścian brzuszka. Dzięki temu możemy wymieniać go w sytuacji podbramkowej sami lub sytuacji kontrolowanej po pół roku z panią lekarką ale w domu!
Wymiana zajęła nam 5 minutek w łóżku Jadzi, bez stresu i hospitalizacji. Spuściliśmy sól, która wypełniała balonik, wysunęliśmy starego pega (to było najtrudniejsze, bo lepiej robić to powolutku, a Jagoda się wystraszyła i nieco spięła), nie chcielibyście widzieć końcówki ! (zjedzona przez kwasy, brunatno-brązowa, blee) potem lignokainą wysmarowaliśmy otwór brzuszka i końcówkę czyściutkiego, nowego pega i delikatnie włożyliśmy na ok 2-3cm, napełniliśmy nowy balonik solą i PROSZĘ! Po robocie! Koniec!
Będę takie bezstresowe i proste rozwiązania chwalić i zachęcać.
Pozdrawiamy!
