Jesień w pełni. Wszyscy, którzy czekali na słońce odbijające się w zwierciadełkach liści, by rozproszyć się kolorami czerwieni, złota, brązu mają okazję z niedowierzaniem podziwiać ten spektakl.

Nasze życie w tych miesiącach nabiera równie wielu odcieni…

1. Złota.

Pewnej nocy Jagódka obudziła się z bólem. Podginała nóżkę i płakała. Masowałam, śpiewałam, ale dopiero rano odkryłam prawdziwy powód. Nasz nowy pegowy pępuszek był zaogniony i twardy. Zrobiłam wymaz, bo przecież każda mama w domu ma wymazówki i doskonale je pobiera z różnych miejsc;) Pani Doktor wdrożyła leczenie, a po paru dniach znaliśmy już wroga- gronkowca złocistego:(

I tak to właśnie jest z wszystkimi nienaturalnymi dziurkami, które posiadają chore dzieci. Prędzej czy później, ni stąd ni zowąd pojawia się bakteryjka, która lubi czasem o sobie dawać znać.

2. Zieleni.

To zdecydowanie najważniejsza i wspaniała wiadomość dla wszystkich Jagodowych kibiców. Udało nam się od września załatwić Jadzi pewną formę PRZEDSZKOLA!!!

Starania zaczęliśmy…w grudniu zeszłego roku i to doprawdy DZIWNE ale tyle trwało wydanie opinii psychologiczno-pedagogicznej o potrzebach kształcenia Jagódki. Spotykaliśmy się z panią Psycholog, wypełnialiśmy wnioski, kompletowaliśmy dokumentację, to wszystko pozwoliło nam rozpocząć zajęcia w Przedszkolu Domowym;)))

To dla nas póki co najlepsze rozwiązanie. Jadźka korzysta z zajęć zespołu specjalistów, ma wspaniałe przedszkolne zajęcia, w czasie których buja się na huśtawce na ogrodzie, karmi kartonowego króliczka, gotuje zupę w misce z kasztanów i ryżu, jest masowana, trenuje komunikację i wiele, wiele więcej! Mama w tym czasie może z świętym spokojem…pomyć podłogi, zrobić zaległe prania, umyć okna, a nawet podskoczyć na pocztę! 🙂

Nie ukrywam, że póki co Jagoda jest bardzo zmęczona, bo to nowe Ciocie i jeden nowy Wujek, a poza tym codziennie jest rehabilitacja ruchowa, ale wszyscy widzieliśmy, że już czas by stać się PRZEDSZKOLAKIEM!

3. Biel.

Biel jak niewinność dziecka, które odeszło z tego świata zawsze za wcześnie…

Kolejny raz zapraszałam mamy na Mszę za dzieci utracone. To zawsze trudne, kiedy w sercu samemu niesie się tęsknotę za Dzieckiem, którego uśmiechu nigdy się nie poznało.

Dodatkowo w moim sercu jest miejsce na pamięć o wszystkich dzieciach Aniołach, których spotkaliśmy po drodze.

Dwa tygodnie temu. Wizyta Pielęgniarki.

– Pani Agnieszko, tu mam pieluchy dla Jagódki, parę paczek. Po M…

I staram się podziękować, być twarda, ale serce pęka mi znów…

Będąc częścią Hospicjum Domowego żyjemy historiami naszymi i innych, starając się wspierać, a jednocześnie stale drżąc o swoje Skarby.

Na spacerze zatrzymuje mnie sąsiadka.

-Ah, jaka już duża panienka się robi! A wie Pani, tydzień temu byliśmy na pogrzebie. Też taka dziewczynka, chyba 15 lat miała, mama w rozsypce jest, bo żyła tylko tym dzieckiem…

Wysłuchuję, żegnam się i idę. Ale już znów na drżących nogach.

Przyznam Wam się do czegoś. Być może czasem oglądacie nasze zdjęcia myśląc: jak pięknie, o i pojechali tu i tam, taka radość. Tak, to prawda. Ale nie wiecie o tym, że ja każdego dnia kładę się spać, przytulam plecy Jagódki, wącham jej pierścionki z włosków i modlę się: Panie, zmiłuj się nad nami! Nie dozwól nam stracić jej…błagam Cię, jak matka pełna boleści…

4. Brąz.

To przecież kolor kasztanków! I liści! I drzew! Pogoda jest tak łaskawa, że prawdziwym grzechem jest zostać w tych dniach w domu. Jagoda, która jak wiecie działa jakby na czole miała panel słoneczny, musi go stale ładować promieniami.

Korzystamy więc na całego. W ubiegłym tygodniu spacerowaliśmy po Arboretum w Kórniku, ale piękno jest na każdej naszej ulicy! Z radością wracamy ze szkoły, chodzimy ścieżkami bliższymi i dalszymi. W wózku na dole wciąż leżą ręczniki, bo dzieci twierdzą, że nie, jeszcze nie pora by rezygnować z kąpieli, która od 15 października jest już morsowaniem, bo skóra po wyjściu jest czerwoniutka. Dawno też nie miałam takiego bałaganu na korytarzu. Buty ocieplane mieszają się z klapkami i kaloszami, a wyżej jest jeszcze gorzej. Stroje kąpielowe, czapki, wiatrówki, kurtki zimowe, parasole i polary i na prawdę nie ma co schować!

5. Czerwień.

Obchodzimy z Jagodowym Tatą 12 rocznicę ślubu:)

Tata zaprosił mamę do restauracji na kolację, dziadkowie zaopiekowali się dzieciakami.

Idąc za rękę pod nosem podśpiewywaliśmy jeszcze „łapy, łapy, cztery łapy”, którą męczy teraz w kółko Jagoda:) I było tak cudownie! Nie mogliśmy uwierzyć, że od poprzedniej kolacji w restauracji minął…rok. Ale to nie ważne, bo łapaliśmy nasze wspólne okruchy cały rok. Nauczyliśmy się być ze sobą prawdziwie przez czas, który mamy. Kładziemy Jadzię, czytamy nadal dzieciom, wspólna modlitwa, a potem…najpiękniejszy czas. Robimy sobie wielkie herbaty i gadamy:) Potem często znów się rozchodzimy, bo ktoś ma adorację, spacer czy kijki. Dobrze jest ogródek małżeństwa pielęgnować codziennie, choćby tę jedną wspólną herbatą:)

foto:Ola:)