Uff…ciężko nam było przez ostatni miesiąc, bo wszystko kręciło się wokół decyzji i zabiegu założenia Pega. Ale już po. Już nam dobrze. Już się przyzwyczajamy.
Żadna z decyzji dziurawienia swojego dziecka nie jest łatwa. Łatwo decyduje się tylko patrząc z boku. Od dawna słuchaliśmy zapytań, czemu jeszcze go nie mamy, że będzie łatwiej, wygodniej, bezpieczniej. Ale ja gładziłam Jagodę po jej ślicznym brzuszku i broniłam się. Wiedziałam, że kiedyś przyjdzie ten czas.
Wiecie, ja póki co otrzymuję z Nieba taką specyficzną łaskę. Tą łaską jest czas dany rodzicom na dojrzenie do decyzji. Kiedy na horyzoncie pojawia się ściana nie do przejścia, wiem że do momentu kiedy pod nią stanę, będę gotowa.
Drugą łaską jest ostateczny spokój. Zawsze na początku wydaje mi się, że tego nie dźwigniemy, że się boję, że nie chcę. A potem nagle przychodzi spokój i otula moje serce.
Pamiętacie jak chora była Jagoda w grudniu? Wtedy podjęliśmy decyzję o zabiegu. W domu przed Sylwestrem bardzo się baliśmy, bo zdawało nam się, że w czasie tysięcznych śluzowań i sondy coś stało się z krtanią. Wzywaliśmy na cito laryngologa i zmienialiśmy leki. Wtedy modliłam się: Matko Boża, pomóż nam z tego wyjść, musimy mieć pega, żeby mieć drogę awaryjną do dawania leków i płynów…
I oczywiście, większość z Was może powiedzieć: no przesadza, bo to często wykonywany zabieg, to nic wielkiego…
Ja tak nie potrafię. Bo ja mam serce matki. Podejmuję decyzję, które pomogą Jagodzie dalej funkcjonować w jak najlepszych warunkach, ale bardzo to przeżywam.
Bo moje serce matki współczuje mojemu dziecku. Serce płacze na myśl, że Jagodę coś zaboli, że nie zrozumie naszych intencji, że będzie mieć za złe życie z wężykiem w żołądku.Takie są mamy, każdy ból odczuwają wspólnie z dzieckiem i dałyby się pokroić by oszczędzić takich przejść dziecku.


Teraz chcemy już zamknąć te wspomnienia i wkroczyć z nową energią w WAKACJE!!!
Budzić się wraz z słońcem, odpoczywać i przytulać, robić rzeczy zarezerwowane tylko dla lata, korzystać z pogody i chodzić spać pod gołym niebem, obserwując w ciszy rodzinę jeży wędrującą pod ogrodzie:)


Jagoda bardzo się cieszyła kiedy mogła uczestniczyć w pakowaniu dzieci. Cieszę się, że są tacy odważni i z radością czekają na spanie w namiocie, na obóz, podróż pociągiem. A my wypatrywać będziemy listonosza z listem i wieściami harcerskimi:)

Zaraz skończę dodawać ten post, dobiega południe, 2 lipca. To zdecydowanie najbardziej jagodowy dzień roku – IMIENINY Jagodzianek!!!!
Serdecznie dziękujemy za życzenia, cudownie jest mi podawać Jagodę do telefonu, która w skupieniu słucha głosu z słuchawki, analizuje życzenia i szeroko się uśmiecha, każde pisemne pozdrowienia również są Solenizantce przekazywane:)

Dziękuję Ci Boże, bo jesteś z moją córką, widzisz ją w każdy dzień i każdej nocy, prowadzisz nas i strzeżesz.
„Nie lękaj się więc, moja córko; wszystko co powiedziałaś, uczynię dla ciebie, gdyż wie każdy mieszkaniec mego miasta, że jesteś dzielną kobietą.” [Rt. 3,11]
