Święta to taki wyjątkowy czas w roku, na który czekają wszyscy. Oczywiście najważniejszy zawsze jest ich wymiar religijny, ale wszystko co dzieje się wokół sprawia, że jest to cudowny czas.

Kiedy byłam mała czekałam z utęsknieniem na tę wrzawę w kuchni, wszystkie zapachy i smaki, które wychodziły spod rąk mamy i babci. W domu pojawiały się różne ozdoby, wykrochmalone obrusy, sprzątało się każdy zakamarek. Święta to były przede wszystkim spotkania. Zawsze było mnóstwo tych najbliższych ludzi, rozmów, gości i radości, których albo przyjmowaliśmy albo jeździliśmy. Nie wyobrażałam sobie żeby mogło być inaczej. Tego samego zawsze pragnęłam dla moich dzieci.

Pamiętam pierwsze Boże Narodzenie, które potoczyło się zupełnie inaczej. W Wigillię bardzo rozchorowała nam się dwuletnia Oleńka. Postanowiliśmy zostać z nią i gorączką w domu.

Przy stole usiadłam tylko z mężem i moim dzieckiem. Po kolacji zaśpiewaliśmy w trójkę kolędy, otworzyliśmy prezenty i poszliśmy spać. I było to coś niesamowitego! Poczułam się wtedy prawdziwie dorosła!:))))) Rodzina to my.

Odkąd pojawiła się Jagoda spodziewamy się zawsze niespodziewanego.

Święta planujemy już zawsze w domu, a i te plany jak wiecie nie zawsze się udają.

W tę Wielkanoc Jagoda wyzdrowiała w punkt, na samo Triduum Paschalne.

A rodzicom zaczął puszczać stres, który przeszedł w OGROMNE zmęczenie fizyczne i przede wszystkim psychiczne. Budziłam się z uczuciem, że nie dam rady ruszyć ani ręką ani nogą. I generalnie mielibyśmy prawo powiedzieć sobie: odpoczywamy, nie szykujemy, jesteśmy zmęczeni.

ALE

Przyszła do nas Miłość.

Pierwsza do Jezusa. Bo to On nas zawsze podnosi. Bo to On cierpiał by nas zbawić.

Nie towarzyszyć Mu i przy Nim w te dni to jak nie żyć wcale.

Druga – miłość do dzieci.

Przecież tak jak kochamy Jagodę zawsze na 120%, tak kochamy Olę i Franka. I bardzo chcieliśmy dać im Święta, na które my w dzieciństwie zawsze czekaliśmy, piękne, tradycyjne, uroczyste, beztroskie.

Ciepło tych miłości wystarczyło by nagrzać nas znów i wprawić w ruch.

Maciej wieczorami pomagał w budowie ciemnicy i Grobu. Z radością i tęsknotą czekaliśmy na nasze godziny adoracji w dzień z dziećmi i w nocy, na zmianę, sam na sam z Przyjacielem.

W Wielkim Tygodniu codziennie dzieciom czytałam rozważania na każdy dzień, a one prześcigały się by opowiadać, wszystkie fakty biblijne, które już znają. Od Wielkiego Czwartku aż do wtorku z radością zakryły chustą telewizor i komputer by pozbyć się tego co mogłoby nas rozproszyć (choć ja z Jagodą, które nie mogłyśmy uczestniczyć w wieczornych liturgiach, oglądałyśmy transmisje on line z Radzionkowa lub opactwa w Tyńcu;))

Przez Wielki Post dzieci odmówiły sobie czekolady i w ten sposób do naszej skarbonki wielkopostnej trafiło ponad 80 złotych. Usiedliśmy razem i z wielkim przejęciem sami decydowali na co to przeznaczyć. Franek bardzo chciał zaszczepić dzieci, żeby nie były chore na groźne choroby. Za 40 zł kupił 60 dawek szczepionki przeciw polio w Afryce, a Ola za swoje 40 zł kupiła dwadzieścia opakowań pasty wysokoenergetycznej dla niedożywionych dzieci. To im pokazało, że i oni mogą dzielić się i zamieniać swoje małe sumy na realną pomoc w świecie.

Opowiem Wam jeszcze o moim fryzjerze. Znów bardzo długo nie miałam na niego czasu, ale kiedy w kościele za swoimi plecami usłyszałam głos Oli koleżanki „ciociu, masz dziwne włosy…” uznałam, że na Święta przydałoby się im cięcie;)

Znalazłam idealne rozwiązanie. O 21.00 kiedy Jagoda w końcu przymknęła chwilowo oko, zadzwoniłam do sąsiadki z hasłem „już!”, Magda przybiegła i pierwszy raz w życiu wzięła do rąk elektryczną maszynkę by ciąć długie włosy. Rzuciłam tylko: nie martw się! tnij! nie będzie roszczeń! najwyżej odrosną. Byłam zachwycona. Same plusy. Za darmo. W 10 minut. O 21.00. Pod drzwiami Jagody.

A teraz fotorelacja:)

Mężczyźni w naszym domu przed Świętami wędzą szynki. Marynują, pilnują ognia i czekają, to bardzo odpowiedzialne zadanie, bo to szynki są naszą jedzeniową bazą:)

Mama nie mogła nie ukręcić drożdżowej baby:)

W czasie kiedy szykowaliśmy nieocenioną pomocą były dzieci, które pilnowały słabej jeszcze Jadziulki, która w chorobie ukochała sobie „Domowe Przedszkole” z lat 90tych.

Wielkanocne całusy od króliczka Kaziczka

Dziewczynki chciały być wyjątkowo strojne i cierpliwie kleiły sobie naklejkowe kolczyki, spineczki i gumeczki

Pogoda sami wiecie zachwycała! I trudno było odmówić sobie słonecznych spacerów

Jestem z nas dumna! Z godzin rozmów i śmiechów, w piątkę przy stole, wspólnego czytania „Tajemniczego Ogrodu” by trochę odpocząć i poleniuchować; ze spacerów, z przeżytej Wielkanocy z Chrystusem Zmartwychwstałym

„Tym, którzy mają przekroczyć próg trzeciego tysiąclecia, pragniemy powiedzieć: budujcie dom na skale! Budujcie dom waszego życia osobistego i społecznego na skale!

A skałą jest Chrystus – Chrystus żyjący w swym Kościele. Wyrósł na fundamencie jego męczeńskiej śmierci i trwa. Kościół to Chrystus żyjący w nas wszystkich. Chrystus jest winnym krzewem, a my latoroślami. On jest fundamentem, a my żywymi kamieniami.”

Jan Paweł II Pelplin 1999