Nasza opowieść Wigilijna wymaga dopisania zakończenia…
Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy czy uda nam się wyjść do domu na Święta. W poniedziałek zrobiono jeszcze echo serca i badania krwi, w końcu zapadła decyzja: WRACAMY!!!!
Do domu dotarliśmy około godziny piętnastej. Większość rodzin już za godzinę czy dwie zasiądzie do wigilijnego stołu. W domu razem z dziećmi czekali Dziadkowie wspierający nas na każdym kroku.
Jagoda wyszła, ale jej stan był opłakany. To pierwszy raz kiedy wróciliśmy do domu, a jej stres nie chciał odpuścić. Płakała bardzo dużo i kuliła się w swoim łóżku jak wystraszony, obolały Kłębuszek.
Popatrzyliśmy z Mężem na siebie: dresy, koszulki, oczy na zapałki, nie wykąpani od co najmniej wczoraj;)
Rozległo się pukanie do drzwi. Pierwsze, drugie, trzecie…
Kiedy jeszcze w weekend martwiłam się tym, że nie mam nic gotowe, od Przyjaciół dostałam sms:
„Aga, niniejszy informuję, że komisja żeńska Wspólnoty w L. określiła już menu, które trafi w poniedziałek wprost na Wasz stół. Poproś tylko Olę, żeby przygotowała, obrus i talerze:)”
Wiecie jakie ciepło rozlało się po mnie? Przecież takie historie to tylko w amerykańskich filmach:))



Kiedy otworzyliśmy drzwi w miseczkach na nasz stół trafił:karp w migdałach i bez, ryba po grecku, dorsz w paprykach, łosoś, uszka, pierogi, kapusta, kompot z suszu, piernik, sernik, makowiec, ciasto, galaretki, owoce i chleb…
Na prawdę staliśmy w progu oniemiali i brakowało nam słów…
W tę Wigilię umyliśmy się, ubraliśmy, przeczytaliśmy Ewangelię, zapaliliśmy świecę, modliliśmy się i przełamaliśmy opłatkiem. Na stole było ludzkie dobro, które przybrało postać ponad dwunastu tradycyjnych potraw.
Święta matka Teresa powiedziała kiedyś:
„Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego ręce, jest Boże Narodzenie.
Zawsze, kiedy dajesz odrobinę nadziei tym, którzy są przytłoczeni ciężarem fizycznego, moralnego i duchowego ubóstwa jest Boże Narodzenie.
Zawsze, ilekroć pozwolisz by Bóg pokochał innych przez ciebie, jest Boże Narodzenie.”
Właśnie przez DOBRO, którego doświadczyliśmy, działo się to PRAWDZIWE Boże Narodzenie…
To z pewnością Święta, których mimo ciężaru, który przyszło nam dźwignąć nigdy nie zapomnimy.


Jutro ostatni dzień roku 2018. Kiedy jedliśmy dziś niedzielny obiad, chcieliśmy podsumować jaki był dla każdego z nas ten mijający rok.
W pierwszej chwili spojrzałam znów na Macieja i chciałam głęboko westchnąć. Niestety od razu przypomniały mi się problemy ostatnich dni, które chciały przytłoczyć obraz całego roku…
Na szczęście dzieci zaczęły się przekrzykiwać: najlepsze było nad morzem! i śmigus dyngus! a ja przecież miałam pierwszą komunię! no tak, pomyślałam, a ja jestem dumna z tego tygodnia w Warszawie, i Wrocław; a tata został szafarzem; skończyłem przedszkole! a ja trzecią klasę! i Częstochowa! i z dziadkiem na działce! ahh jeszcze Kana… ile tego było!
Opowiadaliśmy sobie historie, które zapadły nam w pamięć i trzęsąc się ze śmiechu, musieliśmy przyznać, że było baaardzo dobrze!












Wiecie, najważniejsi w tym roku byli Ludzie.
To my i nasza rodzinka, ale to również sąsiedzi (bo wierzcie mi, nie można mieć lepszych), przyjaciele, mieszkańcy, znajomi, ta dobra służba zdrowia.
Na prawdę mieliśmy szczęście poznać tyle wspaniałych osób o złotych sercach.
To Wasze słowa otuchy i dobrych życzeń, Wasza troska, Wasze gesty wsparcia, Wasza modlitwa, po prostu Wy stanowicie Jagodowy Świat, dając nam zawsze tyle siły i wiary w to jak wiele DOBRA jest w człowieku!
Na koniec, będąc Wielkopolanką nie mogę nie wspomnieć o setnej rocznicy jedynego, wygranego powstania jakim było to Wielkopolskie:)
27 grudnia odwiedziliśmy z dziećmi cmentarze, aby zapalić znicze na grobie generała Józefa Dowbora Muśnickiego, który prowadził polskie wojska oraz na grobie Pradziadka, który był powstańcem. Z dziećmi dziękowaliśmy Bogu za ich męstwo, odwagę i walkę, dzięki którym możemy żyć w wolnej Ojczyźnie. Latem odwiedziliśmy muzeum Powstania Wielkopolskiego w Lusowie. Zachęcam, kto nie był jeszcze. Przemili przewodnicy i wspaniałe historie w małym, a jakże bogatym muzeum!
