Listopad był dla mnie zawsze takim ponurym, zimnym miesiącem, który trzeba po prostu znosić co roku…Tegoroczny był dla nas absolutnie wyjątkowy i pełen niespodzianek:)
Cieszyliśmy się, że przyszło nam żyć w latach, kiedy wypada stulecie odzyskania przez Polskę Niepodległości. Bardzo chciałam, żeby dzieci zapamiętały ten dzień, kiedy w przyszłości będą opowiadały o nim swoim dzieciom i wnukom.
Dlaczego pielęgnowanie miłości do Ojczyzny jest dla mnie ważne? Bo w mojej rodzinie, jak w każdej z Waszych rodzin nie raz opowiadało się historię może o dziadku walczącym w powstaniu, o wujku wywiezionym na Sybir, o prababci dzielącej ostatni kawałek chleba między gromadkę swoich dzieci, tułającej się z nimi w czasie historycznej zawieruchy, a może o bliskich zgładzonych w jednym z obozów…Trud, ofiara, waleczność wszystkich tych bohaterów, nie powinna i nie może odejść w zapomnienie. Po polsku mówią moi rodzice, moje dzieci. Kocham jej złote łany, morze, góry, łąki i dom, który stoi na jej ziemi.
11 listopada na stole był biały obrus, założone koszule, zjedzony rogal marciński. Starałam się przygotować elegancki obiad, do którego nakrywały dzieci jak w czasie ważnych świąt.
Po południu mieliśmy okazję wziąć udział w koncercie w Pałacu Jankowice. Wcześniej przygotowywałam się z Olą do występu na nim. W czarnej sukni z epoki naprawdę czułam się jak przeniesiona do czasów, gdy kobiety nosiły żałobę narodową. Zaśpiewałam „Czarną sukienkę”. Ola ucharakteryzowana na Małego Powstańca śpiewała wzruszającą piosenkę „Warszawo ma…”
Dziękuję bardzo organizatorom, za daną nam możliwość występu, dzięki czemu ten dzień będzie długo w nas żył i powracał.




Drugą niesamowitą rzeczą, która nam się udała to przeżycie rekolekcji małżeńskich. Zapytacie co to ma wspólnego z Jagodą? Otóż ma!
O tym jak ważna jest obecność mamy i taty w życiu dziecka wie każdy. Budowanie i dbanie o małżeństwo kiedy jedno z dzieci jest bardzo chore jest naprawdę trudne. To niestety czasem tygodnie mijania się na korytarzu szpitalnym, wymieniając tylko klucze od domu i dokumenty od samochodu. To mijanie się w domu, bo jedno z nas zawsze jest z Jagodą, a drugie pędzi po zakupy, na zajęcia dzieci. Wyjazdy na turnusy to kolejna rozłąka. Dochodzi wiele problemów: utrata dochodów, kiedy trzeba pójść na zasiłek opiekuńczy, dostosowywanie domu do różnych potrzeb dziecka, planowanie wszystkiego, nieprzespane noce, zmęczenie.
My bardzo staramy się wspierać siebie nawzajem, możemy liczyć jedno na drugiego, ale małżeństwo nie tylko na tym polega. Stres i lęk o dziecko i stała opieka nad nim zabija beztroskie, romantyczne chwile. Każdy z nas żyje trochę osobno, bo często wszystko musimy dzielić. Osobno chodzimy do kościoła, osobno jeździmy do naszych rodzin, osobno robimy zakupy, często osobno śpimy itd. Nie z wyboru, a z konieczności.
A kiedy jest dobry dzień i uda nam się wykraść chwilkę na wspólną herbatę pod wierzbą albo kolację na ławeczce przy domu ZAWSZE po trzydziestu sekundach wyskakują skądś dzieci, z tysiącem spraw i problemów niecierpiących zwłoki albo z aparatem, żeby koniecznie zrobić nam zdjęcie bo tak „słodko razem wyglądacie”.
Dlatego tak cieszymy się, że wszystko dopisało i mogliśmy prawie dwa dni (!) spędzić razem, wspólnie wysłuchując konferencji, razem się modląc, co dla nas ważne, trzymać się znów za ręce i szukać w swoich spojrzeniach tej iskry, która rozpalała nas już jedenaście lat temu.
Droga Mamo chorego dziecka! Drogi Tato chorego dziecka! Proszę nie zapomnij, że w Waszej trudnej rzeczywistości nadal jesteście mężem i żoną; dowcipnym mężczyzną, z którym tak czujesz się bezpiecznie; piękną i delikatną kobietą, dla której oszalałeś…

Listopad to był również czas gdzie w naszej małej wiosce zaczęło aż dudnić od bicia tak wielu dobrych serc:) To niesamowite, ale kiermasz, który dopiero ma się odbyć w grudniu żyje już swoim życiem, bogaty w niesamowite dary:) Ja miałam okazję pomagać w szyciu poduszeczek, które będzie można potem kupić w szkole. Poznałam przesympatyczne Panie – Damy Serca, które co miesiąc spotykają się i szyją pościele i przytulanki do hospicjów i dziecięcych oddziałów szpitalnych, a także młodziutkie dziewczyny, które po szkole chcą jeszcze pracować multimedialnie, by ubogacać kiermasz Jagódki. Zobaczcie jaką naklejkę dostałam za moją maleńką pomoc :)))))

Zastanawialiście się kiedyś co Jagódka je? Podstawą picia jest odżywka kaloryczna, którą dostajemy co miesiąc z żywieniówki. Ulubione śniadanka to przetarte owoce z cynamonem i mąką z siemienia lnianego i słonecznika. O deserach było ostatnio:budynie i kisielki. A obiady? Cóż. Nikt nie chciałby jeść tego samego na okrągło, a wszystko musi być przetarte na krem i zawekowane. Dlatego wspólnie z Sąsiadką Dobre Serce gotujemy różności, w zależności co która ma na obiad i wekujemy, żeby urozmaicać smaki Jagódki. Spójrzcie jak to wygląda w praktyce:) Ola ostatnio skomentowała:Mamo, my w lodówce mamy same brudne słoiki…

Konkurs na moje ulubione zdjęcie listopada wygrywa moja Śliczności, która w pionizatorze, dzielnie składała z mamą pranie. Jej spojrzenie i rezygnacja to spojrzenie milionów mam nad górą prania i prasowania:)

Koniec zabaw z liśćmi, koniec spacerów bez czapki…


Czas przeprosić się z wielkimi kombinezonami, w które ciężko upakować trzylatkę

Zaczęłam wpis na biało-czerwono i tak samo go zakończę.
Po pięciu latach wielka łaska znów odwiedzić Cię Matko na Jasnej Górze i zawierzyć Twojej Opiece moje dzieci, nas samych i naszych bliskich
