Jagodowy świat nauczył mnie tak wielu rzeczy…Często Wam o tym wspominam:) Bo ta nauka to kwintesencja pisanego przeze mnie bloga. Jedną z tych bardzo ważnych nauk odebranych od naszej córki to:
„Nie rozpamiętuj, nie rozdrapuj. Żyj dalej i dziękuj za to co masz”

Nauczyliśmy się żyć chwilą, żyć tym co w tej chwili jest najważniejsze. To co było złe zostawiamy za sobą, bo nie warto by niszczyło nasze dobre chwile. To co złe na pewno przyjdzie jeszcze nie raz, bo przychodzi do każdego, takie jest życie i nie da się uniknąć gorszych doświadczeń.
Ale one nie mogą przejąć nad nami kontroli. Staram się uczyć tego moje dzieci.
Aby umiały dostrzegać wokół siebie szczęście, które mają. Kiedy dopada je lub nas smutek każę się zastanowić: czy masz chleb powszedni? czy masz dom, do którego zawsze możesz wrócić? czy wokół ciebie są osoby, które kochasz i które ciebie kochają? A więc nie ma się co martwić i narzekać:)
Co wieczór lubię dziękować Bogu za to co mnie spotkało, a spotyka tak wiele!
Zaufaliśmy Mu, a On prowadzi nas tak wieloma różnymi ścieżkami.
Kiedy coś dzieje się z Jagodą, dziękuję że mnie prowadzi, że spotykam osoby, które chcą nam pomóc.
Kiedy w te wakacje Franek miał groźną sytuację nad wodą, dziękowałam, że przy nim byłam i zdążyłam. Kiedy nałożyły nam się jagodowe wydatki w samym tylko sierpniu na kwotę 13 tysięcy złotych (!!! o tym wkrótce) dziękuję za każdą osobę, która nas wsparła i jakoś to wszystko łatamy.
A tak „by the way” wiecie, że cudowni nieznajomi Agata i Michał, którzy w lipcu zostali mężem i żoną postanowili zamiast kwiatów czy wina, zebrać datki do puszki dla Jagody?! I to właśnie dobro napędza nas do dalszych działań:)

Wróciliśmy właśnie z rodzinnego wyjazdu nad morze i jesteśmy nasyceni cudownymi wspomnieniami!
Co zapamiętam ja?
– Każdorazowe wejście na plażę, gdy staję, stopy zapadają się w wilgotnym, ciepłym piasku, płuca napełniam aż do bólu morską bryzą, a przed oczami bezkres Bałtyku, codziennie pokazującego swe inne oblicze
– Długi spacer do portu rybackiego, gdzie dzieci obserwują mewy czekające na rybi kąsek, gdzie w długiej kolejce jak po złoto czeka się na pachnącą rybę, dopiero co zdjętą z nad dymu wędzarniczego, po czym łapczywie się ją zjada palcami siadając na murku
– Moje dzieci o płowych włosach, czekoladowych ramionach i słonej od wody skórze, które tak beztrosko bawiły się nad brzegiem, biegały pod wydmami szukając skarbów i zasypiały pełne wrażeń po zachodzie słońca
– Okolicę Mielenka, gdzie plaża jest nasza bo wyludniona, gdzie przy alei lipowej oglądać można stare nadmorskie chaty lub gospodarstwa obsadzone słonecznikami i malwami, gdzie kiedy za gorąco jest Jagodzie, spacerować można liściastym, starym lasem
-Franek pewnie zapamięta jak się połamał na placu zabaw wieczorem, a rodzice niewzruszeni kazali mu iść spać żeby przestało boleć. Sprawdziła się stara zasada, że kiedy pierwsze dziecko połknie złotówkę jedzie się do szpitala, kiedy drugie to zrobi, czeka się aż moneta wyjdzie w kupce, natomiast już trzeciemu potrąca się ją z kieszonkowego… Ponieważ rano nie minęło pojechałam z Franiem do Koszalina gdzie zrobiono mu zdjęcie i założono gips. Ponieważ to prawa ręka teraz mogę ubierać i rozbierać, kąpać, poić i karmić dwójkę moich dzieci:)
I wiecie jestem strasznie wdzięczna za nadmorski czas…

Jak powiedziała przyjaciółka: „Bałtyk to Bałtyk” I nie da się ukryć, że to niezwykłe morze, za każdym razem zaskakujące




Trzy damy na plaży, w trzech gustownych kapeluszach

Ha! Jest flaming jest zabawa! Dziękujemy za pożyczenie droga A.! I koca. I książki:)


Jagoda zadowolona zarówno w wodzie jak i na lądzie. I tylko ludzie za plecami się za głowy łapali i zastanawiali: no właśnie co. Że takie dziecko i może? A może! Dziecko i morze;)










Nasze pierwsze zdjęcia na plaży: popatrzcie jak Jagodzianka ze zdziwieniem przygląda się morzu!!!


I ostatnie zdjęcie- prawie cali i zdrowi wracamy do domu:)
