Luty jest najkrótszym miesiącem i faktycznie minął nam błyskawicznie, ale obfitował w tak wiele!

Jagoda złapała infekcję, która rozwijała się bardzo szybko i wyglądało to dość groźnie, bo atakował znów suchy, męczący kaszel. Pani Doktor zbadała, rozpisała leki i zaleciła, że jeśli nocą będzie choć ciut gorzej, mamy udać się na izbę przyjęć do szpitala. Dowiedzieliśmy się, że szpital dziecięcy pęka w szwach i jest to rezultat wysypu wirusowych zapaleń płuc:(

I znów była noc kiedy nawet nie przebieraliśmy się z ubrań, czuwaliśmy w gotowości…Minęła doba, potem druga, trzecia i Jagodzianka pokonała chorobę.

Zewsząd dochodziły nas słuchy o infekcjach w przedszkolu, szkole, domu. Franka urlopowaliśmy do ferii żeby zamknąć jedną z dróg zakażenia. Towarzyszył więc siostrze w rehabilitacjach i zabawach.

W tym miesiącu szczególnie bliska była nam myśl świętego Ignacego Loyoli

„Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga

Pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”

Codziennie staramy się pokonywać mniejsze i większe trudności, które przynosi nam dzień. Wiemy jak wiele zależy od naszych czynności. Jak bardzo nasz trud przekłada się na dobrostan Jagody.

Szukamy stale nowych rozwiązań, nowych wyzwań, które mogą pomóc Jadzi w lepszym jutrze.

Pamiętamy też, że tylko z Bożą pomocą i dzięki Jego łasce te kolejne dni otrzymujemy.

Jagoda codziennie jest wymasowana, ćwiczona, nakarmiona, ma podane wszystkie leki. Każdej nocy wielokrotnie zmieniam jej pozycje, żeby nie cierpła, w ciągu dnia całe godziny spędza na moich rękach, siedzi przy mnie, bawi się z pomocą moich rąk, jest tulona i całowana. Ale to nie wszystko.

Jeszcze w czasie kiedy leżała na oddziale intensywnej terapii noworodka, zaczęłam uczestniczyć w Mszach o uzdrowienie. To dla mnie zawsze wyjątkowy czas, kiedy mogę sama w skupieniu i wzruszeniu adorować mojego Pana, prosząc go o siły dla nas, o łaskę zdrowia i próbując usłyszeć Jego głos i radę.

Bez tego umocnienia, bez tej łaski nie dalibyśmy rady.

Poranny masaż caaałej buzi:)

Mama Jagody postanowiła zrobić kroczek dalej. Ukończyła kurs i została certyfikowanym…terapeutą ręki:) Wiem, że Ciocie rehabilitanki robią wszystko by wzmocnić Jagodowe plecy, brzuch i kontrolę głowy, bo to kluczowe i najważniejsze. Mama ma za to w domu możliwość pracy z rączkami. Chciałam zainwestować w ten czas, żeby wiedzieć jak masować, jak bawić, jak stymulować by poprawiać sprawność rączek, nie dopuścić do pogłębiania spastyki i przykurczy. Ponieważ kurs był poszerzony i nie dotyczył jedynie chorych dzieci ale również grafomotoryki, mam nadzieje, że i mój przedszkolak skorzysta na nowej wiedzy mamy;)

Po wielu masażach i codziennych zabawach widzę, że Jagódka chętniej otwiera rączkę. Cieszy się tez Kaziu, który jest delikatniej głaskany i coraz bardziej lubi polegiwać i grzać nóżki Jadzi.

Bardzo polecam Wam zabawę sztucznym śniegiem. Ten robiony samemu sprawia najwięcej radości:)

Do miski wystarczy wycisnąć piankę do golenia i skrobię ziemniaczaną, oczywiście im więcej tym lepiej! A dalej to już dzieci wiedzą co robić:)

To już koniec ferii i na szczęście zima nie odpuszczała, żeby dzieci mogły jeszcze po korzystać.

Podobno największe mrozy jeszcze przed nami, ale słoneczko wysypuje już pierwsze piegi na dziecięcych twarzach.