Calutki wrzesień udało nam się ćwiczyć po cztery razy w tygodniu, czego efekty widzę, bo wierzcie mi o wiele łatwiej Jagodziankę podnosić, kiedy ona sama napina mięśnie. Jest wtedy znacznie lżejsza. Kiedy wieczorem ją masuję, wcieram oliwkę to pod palcami również czuję, że to już nie sama skórka i kości, ale jest łydka, udko, zarysowane przedramię.

Na zdjęciu widzicie naszą salę ćwiczeń. Jagoda jak każda szanująca się „Chodakowska” też musi mieć zdjęcie w swoim dresiku, w swojej sali fitness, gdzie zostawia siódme poty;)

Już w poprzednim wpisie widzieliście, że wchodzimy w pionizację. Dziecko, nawet leżące, które skończyło drugi rok życia, musi starać się przebywać w pozycji pionowej, bo zupełnie inaczej krąży wtedy krew, pracują jelita, podnosi się zdrowo ciśnienie i cały świat zmienia swoją perspektywę. Stoimy zawsze w ortezach i dopasowanych butach, sztywno przytrzymujących cały staw skokowy.

W domu w pionizatorze Jagoda ma szansę stać na nóżkach i „tańczyć” z siostrą do śpiewanych piosenek.

Na kolejnym zdjęciu zobaczycie nasz zestaw logopedyczny. Dostępnych jest tyle różnych pomocy do stymulacji buzi, że na prawdę jest w czym wybierać. My zdecydowaliśmy się na wibrator logopedyczny (?! to profesjonalna nazwa!!) w kształcie krokodyla, który rozmasowuje policzki, brodę od środka i od zewnątrz. Jest na tyle duży, że można nim też masować rączki czy nóżki. Krokodyl jest gumowy i Jagoda uwielbia go pożerać. Mamy żółty gryzak żuchwowy, również z przyjemnej i bezpiecznej gumy. Hitem jest różowa gąbeczka przymocowana do patyczka od lizaczka. Są jednorazowe, zapakowane elegancko i 10 sztuk to wydatek tylko paru złotych. A gdzie ten hit? Spytacie. Mianowicie, gąbeczkę wkładamy do buzi i masujemy policzki, podniebienie, język, a już po chwili uwalnia ona bardzo dużo smakowej piany:) Nasza Logopeda zapomniała mnie uprzedzić przed pierwszym użyciem co się wydarzy. Patrzę, a moje dziecko toczy pianę, zadowolone goniąc językiem żeby jak najwięcej się jej najeść:) Polecamy smaki słodko kwaśne porzeczkowy i cytrynowy:) Na każde zajęcia przynosimy też COŚ do zjedzenia. Jagodzia uczy się gryźć przez gazę, w tym wypadku malinki:)

To z czego efektów jestem bardzo zadowolona to opracowanie blizn. Jestem bardzo wdzięczna naszej Cioci Rehabilitantce, że zabrała się z początkiem lata za jagodowe blizny. Jest ich trochę, ale dwie były bardzo uciążliwe dla Małej. Oczywiście one są schowane pod ubraniem i często się o nich zapomina. Trzeba jednak o nie dbać! Blizny jakie zostały po operacji serca i chirurgicznym zamknięciu przewodu Bottala były głębokie i zaczynały przyrastać w miejscach szwów do głębokich tkanek. Każdy ruch łopatką ciągnął. Skóra wokół była twarda, sztywna. Rozwiązaniem okazały się taśmy do kinezyterapii. Kiedy Ciocia nauczyła mnie oklejania, robiłyśmy to na zmianę caaaalutkie wakacje, wymieniając plastry co 3 dni. Jest rewelacja, mięciuteńko, wszystko puściło, blizny są elastyczne i nie powodują dyskomfortu:) Brawo My!

Nie mogę nie wspomnieć o wydarzeniu, na którym udało nam się być w Buku. Została tam uroczyście ukoronowana Matka Boża Literacka. To słynący cudami obraz, piękny i okazałych rozmiarów. W roku Maryjnym (100-lecie objawień fatimskich; 300-lecie koronacji Matki Bożej Częstochowskiej) cieszyliśmy się, że możemy uczestniczyć w tak wyjątkowym czasie jak koronacja i prosić o opiekę Matki nad naszą rodziną.

Jagoda swoim śpiewem towarzyszy chórowi;)

Wkraczamy w październik, na polach wokół naszego domu została już tylko kukurydza na ziarno.

Pozdrawiamy Was gorąco i życzymy cuuudownego weekendu!