Pogoda nie rozpieszcza, prawda? Wirusy przez te mrozy i wiatr wciąż krążą i mimo, że jesteśmy w domku to cały czas się leczymy. A to katar, a to zęby…No ale proszę Państwa najważniejsze, że Święta Wielkanocne spędziliśmy w domu!!! Czekaliśmy dzień za dniem, trzymając kciuki, żeby nic się nie wydarzyło. Organizacja, do której już się przyzwyczaiłam zakłada zawsze plan A, B a nawet C. Przykład: ostatnie imieniny Jagody wyprawialiśmy w niedzielę. W sobotę upiekłam placki, ugotowałam leczo, lodówka zapełniona. W niedzielę rano duszność i szpital. Plackami uraczyły się Panie Pielęgniarki, kolacją dziadkowie z dziećmi… Dlatego na pytania co robimy w święta, co robimy za tydzień, co robimy za 3 dni, odpowiadamy, przyjdzie czas to zobaczymy. Mój Mąż często się śmieje, że jesteśmy gośćmi idealnymi. Prawdopodobieństwo, że się zjawimy i akurat nic zdrowotnie nam nie wyskoczy jest nikłe, no ale zaproszenie było:))

2 kwietnia obchodziliśmy rocznicę Chrzcin Jagody Teresy:) Muszę Wam o nich opowiedzieć, bo przyniosły nam ogrom wzruszenia. Przed pojawieniem się Małej na świecie, było ze mną i z nią bardzo nieciekawie. Nie myślałam wcześniej, że nie mając trzydziestu lat przyjdzie mi z Mężem przeprowadzać takie ustalenia. Prosiłam, że gdybyśmy zmarły obie to żebyśmy pochowane były razem, jakie imiona ma nadać, kto zajmie się dziećmi i że koniecznie trzeba od razu chrzcić, nie czekając na mnie, bo może nie zdążę już córeczki zobaczyć. Jagoda przyszła na świat i została ochrzczona przez swojego cudownego Tatę, któremu w modlitwie towarzyszyła pielęgniarka. Obie wyszłyśmy zwycięsko ze szpitala i wiosną mogliśmy dopełnić uroczystości w kościele. Tylko najbliższa rodzina zgromadzona, by towarzyszyć nam w Sakramencie. Jagoda, jak widzicie na zdjęciu była tak krucha, słaba, malutka… Pamiętam jak prosiłam matkę chrzestną by trzymając ją na rękach kontrolowała oddech Jagodzanki. Potem wszyscy rozeszli się do swoich domów, bo niestety nie był to czas na uroczystości w gronie wielu osób.Jagódka otrzymała też silną i wspaniałą patronkę świętą Tereskę od Dzieciątka Jezus, która nieraz dała nam znać, że czuwa…ale o tym innym razem:)

W tym roku panna Jagodzianka mogła już samodzielnie pomalować swoją pisankę:) Na tę okazję mieliśmy nawet dwudziestoletnią bluzeczkę w kurki, jajeczka i krówki:)


Gotowi na szykowanie koszyczków do święconki:)

Po miesiącu znajomości z królikiem Kazikiem jestem szczęśliwa, że do nas trafił. Jest bardzo łasy na wszystkie pieszczoty, ale moje serce zdobył swoją cierpliwością w stosunku do Jagody. Prowadzimy więc ku mojemu zaskoczeniu króliko terapię. Widzę, jak cieszy się Jagunia z ruszającego wąsikami, ciepłego i miękkiego puszka, który pozwala chwytać się za ucho i zanurzać w sierści małe paluszki.

Kwiecień to nie tylko zabawa. Wdrożyliśmy naukę mowy metodą krakowską. Dwa razy dziennie po 5 minut wysłuchujemy w słuchawkach samogłosek i wykrzyknięć dźwiękonaśladowczych. To oczywiście wielomiesięczny proces i nie wiadomo jakie efekty przyniesie, ale trzeba próbować po kolei wszystkiego.

Cały czas bawimy się też sensorycznie. Od Stowarzyszenia Pomocy Mieszkaniowej Sierot w Baranowie otrzymaliśmy misę sensoryczną, która cudownie dostymulowuje błędnik Jagody. Bardzo lubimy też zabawy z różnymi substancjami by pokazywać jak różnorodny jest świat, który nas otacza. Tu kąpiele nóżek w piórkach, makaronie i ziarenkach dla ptaków.

Na koniec wspominamy te pyszności, mazurki, baby, ciasteczka, serniki…

