
To hasło tak znane i często używane, że na przestrzeni lat stało się już trochę wytarte. Ja ostatnio odkryłam je na nowo…
Strasznie bolesne są opinie tych, którzy twierdzą, że opóźnionym dzieciom wszystko jest jedno, co dzieje się wokół bo przesypiają i nie rozumieją co się dzieje, byle ich nic nie bolało i brzuszek był pełen.
Ja mam wrażenie, że takie dzieci mają szósty zmysł i emocjonalnie wiedzą i czują więcej niż my, którzy rozpraszamy się telefonami, telewizją, napływem informacji i bodźców zewsząd.
Między mną i Jagodą jest taka nić porozumienia. Znalazłyśmy się w sytuacjach, które nie były przez nas planowane, zaufałyśmy sobie bezwzględnie.
Dotarło to do mnie kiedy byliśmy ostatnio na kardiologii. Jagunia spała, więc wyszłam na chwilę na korytarz porozmawiać z koleżanką. Jagody monitor widziałam przez szybę. Tętno i saturacja ok, więc się nie spieszyłam. Kiedy serduszko zaczęło bić szybciej, wróciłam bo wiedziałam, że się obudziła. Płakała wielkimi łzami. Wzięłam ją na ręce i zaczęłam całować, uspakajać, mówić że przecież jej nigdy nie zostawię, że nie musi się bać.
Wtedy zrozumiałam, że dla niej, która mało co widzi i tylko z bliskiej odległości, która jest absolutnie bezbronna, bezwładna, która słyszy tylko obce, szpitalne dźwięki i płacz innych dzieci, to ja jestem dla całym światem. Z wszechświata, który ją otacza, docierają tylko moje ciepłe dłonie, które ją gładzą i uspakajają, mój zapach kiedy się wtula i szuka bezpieczeństwa, mój głos, dzięki któremu wyczuwa co się dzieje, moje włosy, w które wplata paluszki. To jest jej schronienie, świat, w którym się nie boi bo może na mnie polegać. A ja staram się temu sprostać. Przełamuję kolejne nieznane mi niuanse opieki, zdobywam szczegółową wiedzę, nie boję się prosić o pomoc, zapamiętuję wszystkie cyfry, leki, dawki, fakty, które mogłyby pomóc. Kiedy zakładam sondę Jagoda śpi i tylko oko otwiera, kiedy mówię, że to tylko ja z tą sondą i że już kończę, pozwala mi i śpi dalej. Kiedy ją odśluzowuję, wkładając cewnik wielokrotnie, widzę jej łzy w oczach i cierpliwe spojrzenie, ok mamo rób, wiem, że zaraz skończysz. Staram się by w tych nieprzyjemnych obowiązkach moje ruchy były pewne i delikatne. Kiedy jesteśmy w szpitalu wszystkie rzeczy wokół Jagody robię ja, (nie umniejszając pracy pań z oddziałów) po prostu oszczędzam Jagodzie stresu i zrobię to w odpowiednim dla niej momencie. Nie umiem zakładać wenflonu, a wierzcie mi chciałabym, tylko mi nie pozwalają:) Umiem już za to szukać żył, w które się uda wkłuć. Pamiętam przecież gdzie były poprzednie wkłucia, gdzie na pewno są zrosty i wierzcie lub nie, z reguły jak proszę żeby spróbowano tu i tu, udaje się. Przed poprzednim terminem operacji, wielokrotnie nawiedzał mnie sen, że operowałam ją sama. Brałam łatkę i przyszywałam na sercu. Oczywiście nie raz wychodzę ze szpitala i zostawiam Jagódkę z tatą, bo mam przecież jeszcze dwójkę dzieci czekających w domu, to często kiedy wracam i biorę ją na ręce czuję jak się rozciąga zrelaksowana bo wie, że teraz będzie kąpiel, masaż i tulenie:) Oby nam nie zabrakło siebie jak najdłużej.