Pamiętam jak rok temu obiecywaliśmy sobie, że na pierwsze urodziny zaprosimy całą rodzinę, wszystkich bliskich i będziemy świętować i cieszyć się z biegającą wszędzie Jagunią. I chociaż ilość osób ze względu na brak odporności musiała być bardzo okrojona, a ja podejrzewałam, że kroi się kolejna infekcja to Święto musi być! Zasłużyła na nie bardzo. Były więc balony, proporczyki, tort brzoskwiniowy, serniczek jagodowy i kolorowe prezenty.

Z okazji tego dnia, nie sposób nie obejrzeć się wstecz i nie poczynić małych podsumowańJ Rok miał 366 dni z czego 225 spędziliśmy w szpitalu. Odwiedziliśmy na kontrolach (niejednokrotnych): kardiologa, neurologa, okulistę, pulmonologa, neonatologa, genetyka, chirurga, nefrologa, gastroenterologa, psychologa, neurologopedę, mieliśmy kontrolne usg główki, brzuszka, prześwietlenia i kontrasty, rehabilitowaliśmy się różnymi metodami u trzech rehabilitantów, rehabilitowaliśmy wzrok u tyflopedagoga o kontrolnych wizytach pediatry, szczepieniach, morfologiach nie wspominając. Trzy razy do szpitala jechaliśmy wciskając gaz do dechy, a raz karetką na sygnale. Mimo, iż dopisaliśmy wiele diagnoz do historii choroby, były też piękne chwile: chrzciny, Wielkanoc, urodzinki, spacery po polach i nad jeziorem, godziny przytulania i buziaczków, pierwsze uśmiechyJ

Dziękuję:

Bogu, któremu zaufałam i zawierzyłam, który dał nam każdy dzień tego roku, a my nasycaliśmy miłością każdy jeden z nich

M., który idzie ze mną, mocno trzymając za rękę, który jest skałą i bezpiecznym okrętem na morzu moich lęków

Oli i Frankowi, którzy dopingują swoją małą siostrę i dają jej tyle miłości i czułości! Wiem, że już zawsze będą jej Rycerzami

Pani Doktor B. i wszystkim Ciociom Pielęgniarką przez duże P z oddziałów intensywnej, ciągłej i izolacyjnej opieki nad noworodkiem w szpitalu na Polnej, bo to w ich cudownych rękach Jagoda rosła w komforcie, doglądana, wypieszczona i bezpieczna jak nigdzie

Wszystkim Aniołom, których spotykaliśmy na swojej drodze, a którzy wyciągali rękę, dobre słowo, chęć pomocy kiedy byliśmy w dołku. Tym, dzięki którym moje dzieci zawsze miały opiekuna i beztrosko spędzony czas. Tym, którym o każdej porze dnia i nocy mogłam wypłakać się w telefon lub ramię. Tym, którzy modlili się i modlą o zdrowie i siły dla nas. Pamiętamy o każdym z Was

Darczyńcom, bo dzięki funduszom, możemy myśleć o nowoczesnej rehabilitacji, najlepszych specjalistach i szybkich wizytach, których baaaardzo potrzebujemy

I Tobie Jagódko, bo to dla Ciebie kręci się ten świat. Bo Ty pokazałaś nam uczucia, których nigdy byśmy nie doznali, siłę,  której nigdy byśmy nie mieli i cuda, w które nigdy byśmy nie uwierzyli.

Pamiętam jak rok temu obiecywaliśmy sobie, że na pierwsze urodziny zaprosimy całą rodzinę, wszystkich bliskich i będziemy świętować i cieszyć się z biegającą wszędzie Jagunią. I chociaż ilość osób ze względu na brak odporności musiała być bardzo okrojona, a ja podejrzewałam, że kroi się kolejna infekcja to Święto musi być! Zasłużyła na nie bardzo. Były więc balony, proporczyki, tort brzoskwiniowy, serniczek jagodowy i kolorowe prezenty. Z okazji tego dnia, nie sposób nie obejrzeć się wstecz i nie poczynić małych podsumowańJ Rok miał 366 dni z czego 225 spędziliśmy w szpitalu. Odwiedziliśmy na kontrolach (niejednokrotnych): kardiologa, neurologa, okulistę, pulmonologa, neonatologa, genetyka, chirurga, nefrologa, gastroenterologa, psychologa, neurologopedę, mieliśmy kontrolne usg główki, brzuszka, prześwietlenia i kontrasty, rehabilitowaliśmy się różnymi metodami u trzech rehabilitantów, rehabilitowaliśmy wzrok u tyflopedagoga o kontrolnych wizytach pediatry, szczepieniach, morfologiach nie wspominając. Trzy razy do szpitala jechaliśmy wciskając gaz do dechy, a raz karetką na sygnale. Mimo, iż dopisaliśmy wiele diagnoz do historii choroby, były też piękne chwile: chrzciny, Wielkanoc, urodzinki, spacery po polach i nad jeziorem, godziny przytulania i buziaczków, pierwsze uśmiechyJ Dziękuję: Bogu, któremu zaufałam i zawierzyłam, który dał nam każdy dzień tego roku, a my nasycaliśmy miłością każdy jeden z nich M., który idzie ze mną, mocno trzymając za rękę, który jest skałą i bezpiecznym okrętem na morzu moich lęków Oli i Frankowi, którzy dopingują swoją małą siostrę i dają jej tyle miłości i czułości! Wiem, że już zawsze będą jej Rycerzami Pani Doktor B. i wszystkim Ciociom Pielęgniarką przez duże P z oddziałów intensywnej, ciągłej i izolacyjnej opieki nad noworodkiem w szpitalu na Polnej, bo to w ich cudownych rękach Jagoda rosła w komforcie, doglądana, wypieszczona i bezpieczna jak nigdzie Wszystkim Aniołom, których spotykaliśmy na swojej drodze, a którzy wyciągali rękę, dobre słowo, chęć pomocy kiedy byliśmy w dołku. Tym, dzięki którym moje dzieci zawsze miały opiekuna i beztrosko spędzony czas. Tym, którym o każdej porze dnia i nocy mogłam wypłakać się w telefon lub ramię. Tym, którzy modlili się i modlą o zdrowie i siły dla nas. Pamiętamy o każdym z Was Darczyńcom, bo dzięki funduszom, możemy myśleć o nowoczesnej rehabilitacji, najlepszych specjalistach i szybkich wizytach, których baaaardzo potrzebujemy I Tobie Jagódko, bo to dla Ciebie kręci się ten świat. Bo Ty pokazałaś nam uczucia, których nigdy byśmy nie doznali, siłę, której nigdy byśmy nie mieli i cuda, w które nigdy byśmy nie uwierzyli.